wtorek, 23 września 2014

Kroniki ze świata Arven 7 - Szlachcic każe, król musi

   Sala Narad była niewielkim podziemnym pomieszczeniem, stworzonym tak by nikt nie mógł podsłuchiwać o czym mowa w środku; korytarz nagłaśniał każdy krok, a pomieszczenie zostało wyciszone. Ściany ozdobione łukami i sufit wykonano z szarego kamienia, jak zresztą i podłogę. Pomieszczenie oświetlał drewniany żyrandol. Na środku znajdował się niezbyt ozdobny drewniany stół. Wokół niego zasiadali goście.
   Do sali wszedł  w końcu służący i zaczął, jak to w Liońskim zwyczaju bywa, wymieniać zgromadzonych.
-Ranel z rodu Olar oraz Alanda z rodu Widen, król i królowa Lionu
-Kremil z rodu Kamin, król Karinu
-Olaf i Gundar, władcy Northi wschodniej i zachodniej
-Alan, książe Północnego Lasu Elfów
-Biorn z rodu Skalin, władca krasnoludów
-Ronald z rodu Zelin, król Rixii
-Nemir z rodu Zelin, król Noxii
Bracia popatrzyli po sobie z niesmakiem, a służący czytał dalej:
-Krzesimir, magnat slaweński
   Gdy sługa wyczytał ostatnie imię, wyszedł, a Ranel zamknął drzwi.
   -Drodzy państwo! Wszyscy wiemy po co się tu zebraliśmy. Chodzi o rosnący niepokój związany z armią potworów... Jak dobrze wiecie, kartografowie w tej chwili wykreślają Kellaren z map świata.- Ronald spojrzał na niego spode łba, po czym pogładził ciemnobrązową brodę. Nemir uśmiechnął się patrząc na minę braciszka.- Z doniesień Noxiańskich Zwiadowczyń - ciągnął król - wynika, że celem są nie tylko ludzie, ale i elfy, co oznacza, że narażone są wszystkie istoty czystej krwii...
-Ha! - Uniósł się Alan - Ludzie to nie istoty czystej krwi! Nie macie prawa tak mó...
-A wyjebać ci te ząbki?! - grobowo poważnym głosem przerwał mu Gundar.
-Spokojnie panowie - uspokoił ich Biorn, gładząc się po szarawej brodzie, silnymi palcami. - Nie ma się o co denerwować.
-W każdym razie - zaczęła Alanda. - Razem z mężem zadecydowaliśmy, że najlepiej będzie zbudować wspólną armię.
-Jak to wspólną armię?!- wybuchł Ronald - Nie będę się bratał z Noxianami!
-Ani my z elfami! - włączyli się Northianie.
-A jaki ja będę miał w tym interes?!- zaczął piskliwym przypominający szczurka Kremil, licząc już koszty i zyski.
-Zamknąć mordy! Wszyscy! - wrzasnął swym basowym głosem Krzesimir. - Jesteście jak dzieci. Małe nieznośne bachory. Kremil nie będziesz miał żadnych zysków! Możesz nie brać udziału w wojnie, ale przysięgam, jeśli przeżyję to osobiście udam się do twojego zamku i ci nogi z dupska powyrywam! Olaf, Gundar. Po was spodziewałem się trochę więcej. - Bracia spochmurniali.
-To nie zmienia faktu, że nie będę miał z nimi nic wspólnego; Las sobie poradzi! - Uniósł się tym razem elf.
- Alan! A pamiętasz jak chciałeś okraść krasnoludzkie kopalnie złota, by pozłocić swój kolejny pałacyk?! A pamiętasz swoich żołnierzy uciekających przed moją kawalerią?! I tak, wszyscy wiedzą, że to ty nasłałeś te "zgraję zbuntowanych miejskich elfów z liońskich miast", pomimo że zarzekałeś się, że to nie ty.
  Książę już otworzył usta by się sprzeciwiać, ale zaraz je zamknął, tymczasem Krzesimir wstał.
-Panowie, i ty piękna Alando, proponuję zdusić bunt nim wykmnie się spod kontroli. Niestety. Nasi przeciwnicy mają przewagę liczebną. Dlatego proponuję Udać się w poszukiwaniu dzikich plemion.
-Kłamstwo! Dzikie plemiona nie istnieją! - zerwał się Kremil.
-A masz dowodny na ich nieistnienie? - zapytał donośnym acz spokojnym głosem Nemir, lubujący się w odkryciach. - Sądzę, że to świetny pomysł! Czy Krzesimir zawiódł nas kiedyś swoimi umiejętnościami planowania? - Spojrzał po wszystkich. Odpowiedzieli mu milczeniem. - No właśnie.
-No to ustalone! Niech każdy, przed rozpoczęciem jesieni, wystawi swój odział, nie większy niż 20 osób. - Skwitowała Alanda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz